Kręcę,
mieszam, motam, tak to ja, siema i cześć. Znowu zaginęłam w natłoku spraw
(nie)codziennych i nie miałam czasu na spokojne czillowanie przed komputerem. Z
jednej strony mi przykro, bo postanawiając sobie wiele rzeczy zjebałam je
wszystkie, a z drugiej szczęśliwa jestem, że chociaż przez kilka chwil coś się
działo. Bo ja lubię jak coś się dzieje. Bardzo lubię, oj tak.
Na Waszym miejscu po trzech dniach menalżu nie miałbym siły stać na nogach – tak powiedział Miuosh, widząc pod sceną masę ludzi w ostatni dzień międzynarodowego święta rapu, jakim jest Hip Hop Kemp.
Pewnie urażę
teraz wielu ludzi mówiąc, że ten festiwal to wyższy level Woodstocku z lepszym
podkładem muzycznym, ale serio, tak mi się skojarzyło, kiedy czwartego dnia
rano zbliżyłam się do toitoi. Akurat w tym temacie idzie Czechom ciężko z
organizacją, ale nadrabiają idealnym do takich imprez miejscem – starym
lotniskiem - i faktem, że jaranie jest u nich legalne. Nie tam, żebym była za
legalizacją, no co Wy.
Pierwszy
dzień kempu, to jest środa, upłynęła nam na staniu w kolejkach po opaski. By
the way, środkowym palcem pozdrawiam debila, który zgasił mi papierosa na
nodze, takich rzeczy się nie robi! Rozbicie namiocików i rozpalenie grilla
zajęło nam przysłowiowe pięć minut, tak samo jak zapoznanie się z sąsiadami z
obozowiska obok. Zwabił ich do nas zapach karczku i zimnej, polskiej wódki.
Nie, żeby wykorzystali naszą dobroć, nie, nie, zielony dym nad ich głowami był
dla nas satysfakcjonującym znakiem, że spokojnie się dogadamy.
Po długich pertraktacjach,
wielu kieliszkach i mnogiej ilości buchów należało iść na koncert. Grał Zeus.
Tak, ten Zeus od Hipotermii, od zabójczej gestykulacji, od Symfonii Smaków.
Szczerze? Nigdy nie byłam na słabszym koncercie. Osobiście nie podobało mi się
wszystko, nie wiem dlaczego. Potem był występ, jak to zostało nazwane przez
organizatorów. Jeśli ktoś kojarzy Młode Wilki Popkillera to będzie wiedział o
czym mówię. Grali po kilka kawałków, niewiele było scen zaskakujących, bo to
taki pół koncert w sumie. Ematei jak zawsze śmieszny, Solar z Białasem
tradycyjnie – ogień, Gedz z 2stym fajnie rozbujali, Buka jak Buka – zagubiony w
dolinie Muminków. Myśląc o tym koncercie nie potrafię nie wspomnieć o mojej
Suzi, która zwyczajnie sobie zasnęła pod sceną. Potwierdziła, że ludzie są
niesamowici, serio.
zdjęcie pożyczone z hhk profilu na facebooku.
więc tak to mniej więcej wygląda.
Drugi
dzień, w mojej całkowicie subiektywnej opinii, został zjedzony przez koncert
Te-Trisa i WENY. Pewnie weźmiecie mnie za jakąś wariatkę, ale za tym pierwszym
goniłam już ponad rok! Znaczy nie dosłownie, po prostu niesamowicie mocno
chciałam zobaczyć go na scenie, a zawsze kiedy grał w pobliżu to albo nie było
dojazdu, albo termin nie ten, albo powódź na Jamajce... Wiecie co jest pięć. W
końcu jednak się udało, a po tej godzinie pod sceną i skokach przy Ile Mogę?
żałuję skurwysyńsko, że ominęły mnie poprzednie jego koncerty. Jest genialny,
charyzmatyczny, energiczny, na propsie całkowicie. Polecam każdemu, nawet komuś,
kto na co dzień rapu nie słucha. Powera scenicznego Wudoe też nie umniejszam,
dobry jest niesamowicie, ale ja głównie przeżywałam popisy Te-Trisa.
Do tego dnia przypis będzie
dotyczył mojego debilizmu. Późniejszą nocą śmigam sobie z Suzaną po raz kolejny
po festival parku, dębimy fajki od pijanych ludzi w imprezowym nastroju, gdy w
oko wpada mi pewna ubrana w czerń postać stojąca samotnie na uboczu. Jak nienormalny, odurzony człowiek zatrzymałam się i przypatruję się Te-Trisowi z uśmiechem na
mordce. Nie pamiętam o czym wtedy myślałam, ale pewnie co powiedzieć jak do niego
podejdę. Musiało to trochę trwać, bo się zorientował i też zaczął się do mnie
śmiać. Nie wiem, jaka mogłaby być lepsza zachęta, aby pogadać z jednym ze
swoich ulubionych raperów. W każdym razie po takim ciepłym uśmiechu, jaki od
niego dostałam, zwyczajnie poszłam dalej. Ludzie są niesamowici part II, serio.
zdjęcie pożyczone z fanpade teta, chyba się nie obrazi, nie?
popatrzcie sobie i wyobraźcie, co tam się działo.
Dzień
trzeci to show Bisza & BOKiem. Wyrobił się od czasu, kiedy dwa lata temu grał na
kempie jakiś pseudokoncertowy pokaz pod wejściem na festival park. Wtedy był
tak spięty i stremowany, że ledwo pozwalał sobie na oddech. W porównaniu z tym, jego ostatni koncert to dobra robota, pokazówka progresu i tak dalej. W sumie
nie wiem czym się zachwycam, przecież nagranie tak kozackiego albumu, jakim
jest Wilk Chodnikowy zobowiązuje.
Sobota
będąca ostatnim dniem koncertowym była dość bogata w polskie występy: Paluch i
Kali, JWP i Miuosh. Osobiście byłam tylko na tym ostatnim koncercie, reszta
artystów to zdecydowanie nie mój gust muzyczny. Reprezentant Katowic razem z
KATO bandem pokazali na co ich stać, a dziewczyna grająca na saksofonie i
wchodząca w partiach śpiewanych… nie mam innego określenia na jej głos niż
rozpierdol. Zajebisty też był motyw z czapkami rzucanymi w publikę. Ciężko mi
się było pogodzić, że żadna nie wpadła w moje ręce, no ale cóż, może jeszcze
kiedyś.
Pewnie
dziwnie to wygląda, że nie wspominam o prawdziwych, międzynarodowych gwiazdach,
które w tym roku kempa odwiedziły – De La Soul , Stalley, Big Daddy Kane, Apollo Brown czy Kendrick Lamar. Na swoje wytłumaczenie mam jedynie fakt, że nie chce pisać
o wydarzeniach, które nie do końca pamiętam. Atmosfera pola namiotowego była
za ciężka do przeżycia na trzeźwo, uwierzcie, nie dało się nie pić. Mówi o tym chociażby zachowanie Kękę,
który przez trzy dni, w tej samej koszulce – tak mi się wydaje, bez urazy! –
szlajał się po drodze z butelką wódki i zaczepiał przypadkowych ludzi. Prawdziwy
gwiazdor, tak samo jak Cira, który kilka razy zatrzymał się u naszych sąsiadów,
ponieważ nie mógł odnaleźć swojego namiotu z przyczyn odymienia mózgu.
Podsumowując
te cztery noce spania na czeskiej, twardej ziemi, kolejek pod prysznic, jak za
czasów jedzenia na kartki, skoków z wysokości trzeciego piętra (polecam!),
tańców z naćpanymi ludźmi, krzyków jebać stare baby na polu namiotowym,
przejażdżek do sklepu autobusem numer piętnaście, toitoi obrzydzających ludzką
egzystencję, czeskich langoszy na gastro, piwa w kubeczkach z kemowym logo i wiecznego
dramatu kto kręci, stwierdzam, że nie istnieje lepszy event od Hip Hop Kempu.
Osobiście fanką takiej muzyki nie jestem, ale cóż - każdy ma inne gusta :) Ważne, że było okej, swoją drogą ten gość od papierosa nieźle przegiął!
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze się dobrze bawiłaś :-)
OdpowiedzUsuńNo... moi znajomi, którzy wrócili dzisiaj mają banie jak cholera. Kac jeszcze z dwa dni się będzie trzymał. W tym roku pojechać nie mogłam, a już miałam bilety, niestety. Za rok na bank, nie ma innej możliwości.
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo, za narobienie ochoty na pojechaniu tam! Czytając tę relację, stopniowo zaczynałam się nakręcać na wyjazd w przyszłości. Na sam koniec stwierdzam, że muszę imprezę zaliczyć - choćby na pieszo tam pójdę.
OdpowiedzUsuńRap lubię lubię lubię lubię lubię lubię. Bardzo lubię.
Zazdroszczę i pozdrawiam!
Booooże, jak fajnie! +654532563 punktów do zazdrości.
UsuńZa rok to mi chyba funduszy nie starczy. Koleżanka już nam zaplanowała wyjazd do Francji i Hiszpanii, na co ledwo i może kasę ogarną :C
UsuńAle za dwa lata, przed studiami...
W ogóle, to ile bilety kosztują na to? :D
Na stopa lub swój samochód to moja koleżanka by nigdy nie poszła. Za wygodna. Reszta znajomych raczej podobnie... Ehhh :D
UsuńEeeee to luz, jak tyle kosztuje!
To czeska wódka pachnie inaczej? Myślałam, że wódka wszędzie pachnie tak samo :)
OdpowiedzUsuńNie słucham tego rodzaju muzyki, także pierwszy raz słyszę o tym festiwalu jak i wykonawcach. Fajnie, że Tobie się podobało mimo wszelkich mankamentów (koleś od papierosa - porażka!)
OdpowiedzUsuńmasz dryg do pisania, oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńNo, martwiliśmy już, że nie zdążą do soboty wrócić i ślub jednego z nich trzeba będzie odwoływać ;o Szaleni, bez telefonów wrócili, bez plecaków, posłać ich to po prostu makabra. ;d
OdpowiedzUsuńJa tak w kratkę. Dwa lata temu byłam, ale jeden dzień, potem jeden dzień nie, a potem znowu. ;o Nie pasują mi nigdy terminy. ;)
Byłam na koncercie Tetrisa, kiedy jeszcze nie był tak znany. Moi bracia się bardzo jarali, pojechałam zatem z nimi na tę imprezę. Było mega. Odsłuchuję dalej nowe płyty - jest naprawdę świetnie. Do dziś uważam, że to naprawdę jeden z najlepszych koncertów. Tak jak mega energetyczny koncert Zeusa. :)
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem zapaloną fanką takich masowych imprez muzycznych. Może nie jaram jazzu, nie piję alkoholu, ale mimo to wierzę, że musiało być super. Hip hop jest obecny w moim życiu, ale jednak jako tło. :) Zatem popieram takie inicjatywy, ale nie wybrałabym się chyba. Kiedy byłam młodsza - bardzo chciałam, ale nie mogłam. Dziś mogę, a nie chcę. Zycie robi nam na przekór. :)
Sama właśnie cenię sobie kontakt z publicznością. Może miał lepszy dzień? Może lepiej mu wychodzą takie "kameralne" koncerty, na którym byłam (w klubie)? :) A może po prostu mnie się podobało, co nie znaczy, że ma to być wyznacznikiem wszystkiego. :)
OdpowiedzUsuńWybrałabym się na takie coś. Zajebiście ciekawie spędzony czas! ;P
OdpowiedzUsuńE tam. Małe szczególiki. ;P
UsuńA może trzeba dać drugą szansę jeśli nadarzy się okazja? Jedna jaskółka wiosny nie czyni... czy jak to tam szło. Zresztą w komentarzu u mnie Adam ciekawie odpowiedział. :) Może coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńWill you marry me?
OdpowiedzUsuńNaturalnie jak Cie nie przekonał, nie ma co. Może jednak kiedyś zagra jakiś support przed kimś kogo cenisz.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest bosem. :)
Ta! Myślałam, że padnę, straszne! :o Nie wiem, co robili, że wyjazd przedłużyli :o Nikt nic nie pamięta :o
OdpowiedzUsuńMi też tam pasuje atmosfera. Zawsze! Ale ta końcówka sierpnia to dla mnie inne wyjazdy - niestety takie, z których zrezygnować nie mogę albo jakaś praca i inne. ;c
No i kurde następnym razem już muszę tam być! Aż mi serce ściska jak to czytam! :(
OdpowiedzUsuńNo tak, ale pracowałam i nie było możliwości wzięcia wolnego, także lipa..
Usuńja jedynie wybrałam się na Mazury Hip Hop festiwal, ale też było godnie. gdybym pojechała na Kemp, nie znałabym pewnie połowy wykonawców, więc odpuściłam sobie. ale z tego co tu czytam, było dobrze. : D
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj rapu nie słucham, może kilku wyrwanych skądś kawałków, których autorów, a tym bardziej tytułów nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńBędąc na Twoim miejscu też pewnie okazałabym się idiotką i też bym pewnie sobie poszła. Ludzie są perfekcyjni w marnowaniu nadarzających się okazji. ;)
I jeszcze jedno, też chętnie zgasiłabym papierosa (chociaż nie palę) na czyjejś części ciała, a najchętniej na czole tego typka, który zrobił to Tobie. Ach, ta zawiść, buahahaha. :)
Pozdrawiam.
Z rapem miałam kiedyś do czynienia, teraz posłucham od czasu do czasu, uspokaja mnie. Jednak na hip hop Kemp chciałabym się kiedyś wybrać :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę razy pierdyliard! :)
OdpowiedzUsuńAle wiem, wiem, WIEM, że za rok tam będę! I to jest mój cel i nie ma bata, choćby skały srały to ja będę w Hradec za 12 miesięcy. Jak teraz sobie wyobrażam, że zamiast tam być to ja przesiedziałem te 3 dni w ponurym mieście to mnie kurwica bierze. Mam nadzieję, że line-up będzie jeszcze lepszy niż teraz. No i może zapalimy jakieś fajne coś!
Pozdrowienia! (z ciągłymi wyrazami zazdrości haha)
To są typy, które raczej przepadają za pochwaleniem się wszystkim swoimi osiągnięciami podczas szalonych wieczorów i nocy, więc wiesz :D A panna młoda im zazdrości okazji :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie, niestety. Musiałabym na początku roku ogarniać zwolnienie już czy coś. Albo iść na miesiąc krótszy okres pracy, bo tak do połowy to nie wszędzie zatrudniają ;d
ALE CI KURWA ZAZDROSZCZĘ!!!!
OdpowiedzUsuńłoooo ;D
OdpowiedzUsuńiii jazda bez trzymanki jak sądzę :) grubo musiało być.
OdpowiedzUsuńHip hopowcy też mają swój festiwal - ładnie, ale ja jednak pozostanę przy woodstocku :)
OdpowiedzUsuńOch ileż ja się o tym nasłuchałam na żywo, jako, że mój przyjaciel też jest fanem tego rodzaju muzyki i bardzo chciał tam być,a le mu się nie udało.
OdpowiedzUsuńNo powiem mu teraz, że warto było, może się nie załamie to podeślę mu Twoją relację :>
Powiedział, że były to zbyt wielki ból dla jego i tak zdruzgotanej duszy :D
UsuńJakoś nie jara mnie ta muzyka, ale każdy ma inne gusta. ;) Już prędzej pojechałabym na woodstock. ;)
OdpowiedzUsuńJara mnie ta muzyka! Nawet jeśli było dno, to chciałabym tam być bardzo, ale to bardzo.
OdpowiedzUsuńTym bardziej jaram się z Tobą :)
UsuńNie cierpię takiego zwiedzania tych wszystkich zabytków! Jasne, że widzieliśmy, bo przeszliśmy chyba cały Londyn, ale na spontanie i luzie ;) Strażnik był przedni! Muszę go gdzieś na fejsie znaleźć :D Trzeba, trzeba puszczać polskie rapsy za granicą!
OdpowiedzUsuńWłaśnie! ;d
Nie przepadam za taką muzyką, ale co kto lubi;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie;)
OdpowiedzUsuńksiazkoteka.bloog.pl
byłam, byłam. atmosfera także bardzo fajna, pogoda średnio dopisała, ale wszyscy dali radę! :)
OdpowiedzUsuńGdzie był ten Kemp? I czemu ja nic o nim nie słyszałam?
OdpowiedzUsuńCzemu mnie tam nie było?!
Pozdrawiam. :)
Wiesz, że to jest Kemp, którego plakaty widziałam w Pradze, jak teraz byłam?
UsuńI cholernie żałowałam, że na nim nie byłam? :D
Na Polish Hip Hop Festival w Płocku byłam, a na tym nie? Ojj w przyszłym roku muszę nadrobić!
I on jest tak co roku organizowany w Czechach? :D
UsuńJadę koniecznie! Pieniądze już zaczynam odkładać! :D
UsuńMasz może gdzieś zdjęcie tej puszki? :D
Usuńciekawy post! :)
OdpowiedzUsuńWolałabym wspominać to bez emocji jakichś większych, mimo że to lubię, czasem za bardzo sentymentalnie do tego podchodzę. Twarz pamiętam z tamtego okresu, ale kurde - od tego czasu minęło parę pięknych lat. ;)
OdpowiedzUsuńNamawialiśmy go, ale nie chciał się przekonać. Opowiadał tylko o ludziach, czego nie próbują, żeby rozśmieszyć albo wkurzyć straże :D
Bede zagladac :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)