sobota, 28 grudnia 2013

2.4 i jak psychol pytam drzew czy jeszcze widać sens?

Codziennie zyskuję nowe szanse. Każdego dnia coś idzie po mojej myśli, każdego dnia mam łatwiej. Jestem okrutnym szczęściarzem życiowym, chyba pora to zauważyć. Wszystko działa na moją korzyść, chociaż jak typowy pesymista dostrzegam przewagę minusów nad plusami. Jakiś kop motywacyjny by się przydał. Zna ktoś dobrą lekturę motywacyjną, która zmusi mnie do wzięcia się za siebie i konsekwentnego dążenia do osiągnięcia celu? Taką wiecie, działającą super magicznie i super mocno.

niedziela, 22 grudnia 2013

2.3 balast złych decyzji wciąż na plecach.

Słowa tracą na znaczeniu.

Coraz więcej mówię, coraz mniej zachowuję dla siebie. Wystarczy czterdzieści procent, trochę dymu i moja otwartość sięga poziomów zenitalnych. Pytaj o co chcesz, strzelaj we wszystko, odpowiem szczerze, obiecuję. Nie wiem czy powinno mnie to przerażać czy wręcz przeciwnie, cieszyć niezmiernie. Waham się pomiędzy nazwaniem tego całkowitą samoakceptacją, a bezwstydnym przyznaniem się do przyziemnych ludzkich pragnień. Brak mi zawstydzenia, chociaż do końca nie wiem czy jest potrzebne, konieczne, czy powinno być.

wtorek, 10 grudnia 2013

2.2 się było hen wysoko, a spadało się pięknie - szkoda tylko, że nie było stać nas na więcej.

Brat mój najukochańszy zawsze mi mówił, że pójdę do piekła za te wszystkie jęki, stęki, docinki i marudzenia. Po głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że jednak nie miał racji. Do piekła to ja pójdę za tą całą cichą zazdrość, zawiść i żal do świata, że inni mają lepiej (ponieważ w większości przypadków sami sobie na to zapracowali).

Patologiczny ze mnie stwór, wiem. Bardzo często chciałabym mieć to, co mają inni. To chyba jakiś grzech, nie? „…ani żadnej rzeczy, która jego jest.” Tak to leciało. Chociaż prędzej bym się podpisała pod tym przykazaniem o pożądaniu żony. W moim przypadku nie tyle chodzi o żonę, co o te typowo związkowe wzloty i upadki – czasem piękne, czasem brzydkie. Podpatruję  ten, tamten czy siamten związek i widzę morze dziwacznie uroczych chwil. Chwil, za które od dawien dawna dałabym amputować sobie po małym palcu u każdej ze stóp.

OBSERWATORZY