czwartek, 18 września 2014

3.8 ...how can you be ready for life?

Niedługo pójdę do sklepu i kupię dwadzieścia złotych balonów. Napełnię je helem i swobodnie wypuszczę w mieszkaniu na dziesiątym piętrze. Tyle sznurków, ile lat, ile wiosen, lat, jesieni i zim przeżytych. Będą nowobogacko połyskiwać, odbijając światło pięciu jarzeniówek w peerelowskim żyrandolu. Usiądę sobie w fotelu, tym, którego wnętrze kołysze się na boki i patrząc na niebo w końcu nie będę się katować żadną ciemną chmurą wiszącą mi nad głową. Po prostu żadnej tam w końcu nie będzie.

Szkołę planuję tak ładnie trzymać za rączki i nóżki w kupie, jak w poprzednim semestrze. Parę delikatnych przekrętów, strategia w rozplanowaniu miejsc na sali egzaminacyjnej i kilka uśmiechów do odpowiednich osób – pierwsze terminy moje. Tak samo jak mój będzie uniwersytet ekonomiczny, mam nadzieję. Co do tego drugiego kierunku akurat nie zapeszam, jak się ułoży, tak będzie, priorytetem pozostanie jednak dogonienie psychologicznego magistra.

czwartek, 11 września 2014

3.7 don't think you will forgive you.

Wrrr… Brrr… Grrr!
Do wygenerowania tego wpisu podchodzę już enty raz i ponownie czuję chodzącą po palcach porażkę. Mam już cztery wersje tej opowieści przetykanej przemyśleniami i żadna nie odpowiada w żaden sposób temu, jak to było i sposobowi, w jaki chciałabym to przedstawić. Może chodzi o przerwę, jaką miałam wpisaniu, nie wiem.

Nie dawałam tutaj znaków życia długo, bardzo długo, prawie trzy miesiące. Ludzie znający mnie osobiście wiedzą, że ponownie popłynęłam do polskiej utopii dla pojebanych, jaką w sezonie letnim jest Mielno. Większość z Was jednak nie zna mnie osobiście więc uroczyście ogłaszam, iż czas, gdy nie zerkałam na bloga, spędziłam na całkowitym odmóżdżaniu, zażynaniu wątroby i dręczeniu płuc. Dodatkowo zaprzyjaźniłam się z maściami na zmęczone nogi, kroplami do oczu i antybiotykami w upalne dni. A poza tym przekonałam się, że wyglądając jak gówno (czytaj: kac morderca, dwie godziny snu, oddech zabarwiony czterdziestoma procentami, brudny strój kelnerski i buty, które przetrwały nocny melanż) można zbajerować przeciekawe osoby.

piątek, 20 czerwca 2014

3.6 chcę zmian, a wstyd mi czasem za czym tęsknię.

Wyszłam ostatnio na imprezę, gdzie byli sami faceci. Piękne i bestie, w najlepszym wypadku i jedno i drugie jednocześnie, kilku mazgai i kilku typowych szaleńców bez życiowego celu. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, że mogłam być takim stojącym z boku obserwatorem jak tym razem. Skłoniło mnie to do wielu głupich przemyśleń.

Te stworzonka są równie mocno popieprzone jak my, chociaż w bardziej – przynajmniej dla mnie - logiczny sposób. Babskie myślę tak, a mówię nie potrafią uargumentować dość sensownie, wplatając kurwy i chuje zamiast przecinków. Hm, chociaż u nich zazwyczaj brzmi to brałbym, ale w sumie tak ‘worek na głowę i za ojczyznę’ albo ruchać bym nie ruchał, ale gałę mogła by zrobić.

OBSERWATORZY