czwartek, 18 września 2014

3.8 ...how can you be ready for life?

Niedługo pójdę do sklepu i kupię dwadzieścia złotych balonów. Napełnię je helem i swobodnie wypuszczę w mieszkaniu na dziesiątym piętrze. Tyle sznurków, ile lat, ile wiosen, lat, jesieni i zim przeżytych. Będą nowobogacko połyskiwać, odbijając światło pięciu jarzeniówek w peerelowskim żyrandolu. Usiądę sobie w fotelu, tym, którego wnętrze kołysze się na boki i patrząc na niebo w końcu nie będę się katować żadną ciemną chmurą wiszącą mi nad głową. Po prostu żadnej tam w końcu nie będzie.

Szkołę planuję tak ładnie trzymać za rączki i nóżki w kupie, jak w poprzednim semestrze. Parę delikatnych przekrętów, strategia w rozplanowaniu miejsc na sali egzaminacyjnej i kilka uśmiechów do odpowiednich osób – pierwsze terminy moje. Tak samo jak mój będzie uniwersytet ekonomiczny, mam nadzieję. Co do tego drugiego kierunku akurat nie zapeszam, jak się ułoży, tak będzie, priorytetem pozostanie jednak dogonienie psychologicznego magistra.

Szalone życie wytargało mnie przez wakacyjne miesiące tak konkretnie, że kieliszków używam tylko jako podstawki do jajek na twardo. Papierosy też się ze mną w miarę pożegnały. Z tych światłych ideałów, jakie ostatnio krążyły mi po głowie – poza porzuceniem używek i wiecznego melanżu – pozostało ruszenie się z domu i pies. Dzisiaj niemalże popełniłam samobójstwo, a mianowicie wsiadłam na rower. W tym miejscu poproszę o oklaski, ledwo uszłam z życiem. Ze sportem mam więc jeszcze trochę do pogadania.

Psiak, który miał już imię i miejsce w moim sercu, odsunął się lekko w czasie. Sprawdzę, jak przez parę tygodni będzie mi szło we własnym życiu, a dopiero później wezmę na barki odpowiedzialność za kogoś innego. Podświadomie jednak już nie mogę się doczekać zabrania Edwarda na poranny spacer po osiedlu w outficie podobnym do tych z fan pejdża najgorszych stylizacji na papierosa :D

Poza tym wszystko jest chyba kolorowe. Jak to się mówi – w domu wszyscy zdrowi, żadnych odchyłów od normy. Przyjaciele nadal Ci sami, w większości niezawodni, chociaż czasem z odmiennymi niż wcześniej priorytetami. Może to jednak zmiany, które i ja kiedyś zrozumiem? Na dany moment nie zapowiada się, że tak będzie… ale przecież zawsze trzeba mieć otwartą głowę.

Ani słowem nie chciałabym wspominać o tym, co zaprząta mi połowę myśli, ale chyba jednak nie umiem się powstrzymać. Tak się boję zapeszania, popisowo i skrupulatnie skopana przez ostatnią relację z facetem. Teraz nie chciałabym niczego nadinterpretować, niczego rozkładać na czynniki pierwsze, nad niczym się przesadnie nie zastanawiać. Po prostu brać to, co dostaję i dawać to, co chcę dać (nie wnikajmy, że zakochana – zauroczona? nie wiem czy tak odważnie mogę się nazywać – dziewczyna chce dać minimum sto pięćdziesiąt procent z siebie). Czasem gryzie mnie ta nasza cisza, a czasem pazury w spokojnie bijące serce wbija odległość. Tak naprawdę do końca nie wiem czy go mam, czy tylko mi się wydaje.


Wszystko takie czyściutkie w tym wpisie, jak ten sufit, który muszę pomalować przed wypuszczeniem balonów. Dużo planów, dużo prostych słów, mało utajania. Pozmieniało się, mam nadzieję, że te jarzeniówki szybko się nie przepalą. I że rzeczywiście będę miała nad głową tylko złoto.

SPOKOJNIUTKO TAK, MIŁOŚNIE, BUDUJĄCO.

7 komentarzy:

  1. Masz rację, taki niezmącony spokój panuję w tym wpisie. Jak miło, że wszystko się toczy, powoli do przodu. Wspomniałaś też o szkole - no niestety mój czas też nadchodzi. Chyba trochę się boję - jak co roku, trochę stresuję. Jakoś nie chce mi się o tym myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piesek <3 Ja po śmierci poprzedniego sierściucha bardzo pragnę mieć nowego, jednak teraz studia, brak póki co warunków dookoła domu (zero płotu) się składają na to, że jeszcze muszę poczekać. Jednak no na pewno będzie w przyszłości. Nie dopuszczam innej możliwości.

    fragment o facecie wyciągnęłaś prost z mojej głowy
    przechodzę przez dokładnie ten sam zestaw odczuć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że to jest właśnie sekret szczęścia. Brać życie takim, jakie jest, nie analizować, nie gdybać a po prostu cieszyć tym co mamy.

    OdpowiedzUsuń
  4. To takie pozytywne. Pozytywne odczucia w tym wpisie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od poprzedniej notki: mogłabym powtórzyć Twoje pytanie, bo odwala mi równo i wczoraj od mówienia głupot przeszłam do czynienia głupot. Szczęściem moim mówię do innych a czynię z innymi, inaczej zapadłabym się pod ziemię.
    Szkołę też trzymam za rączki i nóżki (tak mi się wydaje), ale z początkiem września nie mogę obejść się bez papierosa. Kurczę, wczoraj okazało się, że musiałam palić sama, wszystkie porzucały. Szkoła je uspokaja?
    I wszystkiego najspokojniejszego, w razie gdybym przegapiła balonowe niedługo. Bywam bloggerem od przypadku ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo, że burzowe nieraz chmury ciążą nad nami dobrze jest się wyciszyć. Cieszyć się tym, co jest. Może czasem zbyt naiwnie, ale wierzę, że za sprawą pozytywnego myslenia wszystko dobrze się ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  7. Stagnacja :) spokój też może być dobry, czasami za dużo chaosu jest męczące :)
    Edwarda kupuj, pies zawsze się przyda ;)

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY