Brat mój
najukochańszy zawsze mi mówił, że pójdę do piekła za te wszystkie jęki, stęki,
docinki i marudzenia. Po głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że jednak
nie miał racji. Do piekła to ja pójdę za tą całą cichą zazdrość, zawiść i żal
do świata, że inni mają lepiej (ponieważ w większości przypadków sami sobie na
to zapracowali).
Patologiczny
ze mnie stwór, wiem. Bardzo często chciałabym mieć to, co mają inni. To chyba
jakiś grzech, nie? „…ani żadnej rzeczy, która jego jest.” Tak to leciało.
Chociaż prędzej bym się podpisała pod tym przykazaniem o pożądaniu żony. W moim
przypadku nie tyle chodzi o żonę, co o te typowo związkowe wzloty i upadki –
czasem piękne, czasem brzydkie. Podpatruję ten, tamten czy siamten związek i widzę morze dziwacznie
uroczych chwil. Chwil, za które od dawien dawna dałabym amputować sobie po
małym palcu u każdej ze stóp.
Pewnie
się nie zgodzicie, ale dziewczynom, które są zbyt długo singielkami całkowicie
odpierdala. Oczywiście każdej w inną stronę, ale zawsze coś jest z nami-nimi nie
tak.
Moją
osobę w tym wszystkim wyobrażam sobie jako mały kamyczek o cholernie ostrych
krawędziach. W ludzkich dłoniach obracam się tak, aby jak najdotkliwiej się mną
pokaleczono. Bo przecież akurat te dłonie nie są tymi, do których chcę należeć.
Te wyimaginowane idealne są często bardzo blisko, ale częściej podnoszą inne
kamyki, albo zwyczajnie nie podnoszą niczego. Smutny obraz kamiennego pola
samotności. Pojebana metafora, ale często tak mi się to w snach na jawie jawi.
Emocjonalny
Planet ANM nie pomaga teraz w żaden sposób. Wsłuchuje się w „Pas Oriona” i
ciarki na plecach mnie przerażają. Dużo ukierunkowanego żalu na tej płycie i
dużo, dużo próśb o ogólnikowe więcej, mocniej, lepiej. Czyli wszystko tak, jak
u mnie; typowe utożsamianie się z
artystą, który pisze to, co chce napisać, a rzadko to, czym rzeczywiście żyje.
Melancholia i narzekanie.
Ponadto
dzisiaj okazało się, że Cudowne Dziecko Wrocławia jest także skurwysynem.
Powinno się zabronić ludziom bycia przystojnymi, dziwnymi i skurwysynami
jednocześnie. Ogólnie trochę źle, ale wszystko na miejscu.
U Ciebie wszystko tak, jak u mnie.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio mam na swoim horyzoncie widok jednego osobnika, które znam już jakiś czas, ale dopiero od jakiegoś czasu zaczęliśmy częściej mieć sposobność ku temu by np: bywać gdzieś na przypadkowych imprezach itp i w ogóle jakoś tak powoli wkracza w życie mojej ekipy - oby intensywniej i często marzy mi się taki właśnie związek z uroczymi chwilami, ale z nim. Modlę się o to, ale co z tego będzie - zobaczymy. Podobno wszystko w życiu ma swój czas.
OdpowiedzUsuńA więc mówisz, że jestem dziwna bo jestem singielką? Może coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńTo co ja mam powiedzieć- nigdy nie byłam w związku. A ja sie dziwiłam, dlaczego ludzie często mają mnie dość.
UsuńProgres z tekstu na tekst, propsy.
OdpowiedzUsuń:)
Nikt nie znosi czekać ;) Cierpliwość można wyćwiczyć :)
OdpowiedzUsuńA kto mi napisal ze jeśli sie czegoś chce, to nalezy o to walczyc? :P
OdpowiedzUsuńZawsze jest o co w teorii. A z facetami jest tak ze mozesz zacząć walkę, a i tak okaze sie ze nie bylo po co wgl wychodzic na ring.
UsuńNie wiem gdzie mam odpisywać bo piszemy o tym samym pod oboma postami o.O
Nie wiem czy to jest typowe zachowanie tylko dla singli w wersji damskiej. Faceci też tak mają ... tylko oni potrafią to zupełnie inaczej odreagować. Ale tak na prawdę "każdy chce kochać" - banalne ale prawdziwe. Każdy chce być kamykiem we właściwych rękach, ale zanim na nie trafi musi się przetoczyć przez masę przypadkowych dłoni.
OdpowiedzUsuńPS.
Pas Oriona jest mistrzem!
Coś jest z tymi singielkami :p ale singielki dzielą się na te dobrowolne i nie, i co teraz? :)
OdpowiedzUsuńA może singielki są z wyboru, bo nie znalazły dotąd faceta, który spełniałby ich oczekiwania?
OdpowiedzUsuńChce mi się już świąt :P
OdpowiedzUsuńpowiem tyle : PO PROSTU IDEALNIE NAPISANE ;* podpisuję sie pod każdym słowem, bo to dokładnie to co myślę
OdpowiedzUsuńZazdrość jest zawsze dobrym motywatorem.
OdpowiedzUsuń