wtorek, 1 kwietnia 2014

3.1 mój własny mózg funduje mi przeloty od K2, aż po mariański rów.

Ostre, mocne światło rażące w nieprzygotowane oczy. Szum w uszach, brak poczucia czasu w pędzie pamięci. Flashback jak z typowego serialu. Urywany oddech i dużo obrazów atakujących pod przymkniętymi powiekami.

Walizka na kółkach tocząca się szybko po kostce brukowej. Niebiesko-żółte ściany moich oczu i duży biały napis. Nie wiem co się stało, nie wiem dlaczego, naprawdę. Zazwyczaj taka nie byłam, szukałam euforii i bólu, a tym razem znalazłam płomień. Grzałam się w jego blasku, bo płonął długo, podlewany rozwlekłymi rozmowami, przeźroczystą wodą - wódą? – i papierosami palonymi na przystanku.


Lampa dżina, buch!, dużo dymu, zapach spalenizny. Szeroko otwarte oczy wpatrzone w pełne słońce wśród ciasno rozbitych namiotów. Trzy życzenia dla księżniczki, która w dłoni dzierżyła świecę, zamiast szczerozłotego berła.

Zawsze byłam bardzo wierna uczuciom, zawsze już chyba będę. Moje czyny także rzadko rozmijają się z przeczuciami. Mam utarty w głowie schemat odnawiania wspomnień, wpierania ich do świadomości milisekundy po fakcie, kiedy uda im się uciec ukrytym wyjściem. Katorga pamięci, mózg, który chłoszcze się samoczynnie.

Mowę prywatną rozumiem jako Ciebie i mnie, w którymś z ciepłych miejsc, gdzie spędziliśmy narwane, szybkie chwile. Tak naprawdę nas tam nie będzie, chociaż oddechy na szybie będą gorące i mokre, jak pocałunki na przełomie nocy i dnia. Powiem Ci wtedy, że tęskniłam, że tęskniłam bardzo długo i bardzo zdecydowanie, ale już przestałam. Zawstydził mnie poziom gotowości do poświęceń, więc zmusiłam się do zbicia probówki, w której się znajdował. Wsiąkł w ziemię, zostawiając wielobarwną plamę na zielonej trawie marca.

Przez ostatnie kilka dni tyle się zmieniło, że w sumie nie zmieniło się nic. Duże nadzieje i ciche upadki, które maskuję pod natłokiem słów małoważnych. Król, który się ostatnio bawił i złotem płacił, pogryzł nie tylko w wargi, ale również w sferę niepokoju. Czy ja czasem nie pcham się w ten sam scenariusz co kiedyś? Cóż, chociaż tym razem sprawca zamieszania jest wyższy, sprawniejszy i tak składnie mówi po pijaku.

Mentalnie pakuję się już nad morze, myślę o beztroskim starzeniu się i odpływie negatywnych emocji. Brakuje mi jeszcze okularów w kształcie serc, abym stała się bohaterką własnej powieści. Niedługo z tego ochłonę, będzie dobrze mimo to, mimo wszystko.

6 komentarzy:

  1. "chociaż tym razem sprawca zamieszania jest wyższy, sprawniejszy i tak składnie mówi po pijaku." - jak bym czytała o swojej sytuacji. Uwielbiam czytać to co piszesz, w nieskończoność...
    www.ajnidju.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Torturowanie się biczem przeszłości... życzę Ci dożywotniego K2!

    OdpowiedzUsuń
  3. Okulary w kształcie serc ją przeterminowanie, teraz modne są takie w kształcie kotów :) Widziałam takie raz w Anglii

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak czytam to co napisałaś to odnoszę wrażenie, że dużo się zdarzyło a Ty próbujesz udawać, że nic się nie stało. Czyż nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zeus, Hipotermia... Ostatnia wiele ta piosenka znaczyła, czułam się zespolona z tekstem. Ale jakoś to minęło, jakoś to wszystko wygasło i przeszło.
    A co nieco o pakowaniu się wciąż w te same scenariusze co nieco wiem. Ale jakoś nadal nie jestem wystarczająco mądra, żeby tego nie robić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś rozdarta między sercem a rozumem.

    OdpowiedzUsuń

OBSERWATORZY