Śniło mi się dzisiaj tyle głupot, że ciężko zmieścić to w
jakimkolwiek wpisie, nie wspominając już o wyobrażeniu sobie tego ogromu. Jednak
jeden sen bardzo głęboko utkwił mi w pamięci i dał powód do logiczniejszego
myślenia o poranku. Mianowicie było to tak: facet mojego życia (doskonale znam
imię, nazwisko i wymiary, szkoda tylko, że on nadal nie zna moich - mniejsza) i
ja w pięknym, czarnym audi, gnamy sobie po ulicach gorącego miasta, a w
głośnikach zalatujące już po wielokrotnym przesłuchaniu przez fanów rmf maxx i
eski kiczem We Own It. Jak wiadomo kawałek był na soundtracku Szybkich i
Wściekłych, także jechać musieliśmy jak w tym filmie – szaleńczo i agresywnie.
Ale, ale, przechodząc do sedna sprawy – stajemy gdzieś na jakimś opuszczonym
parkingu i pijemy drina fifty fifty cola i wódka. Wtedy facet mojego życia
mówi, że jutro już nas nie będzie. (Tutaj wycinam dużą część snu, w której dużo
płaczę i dużo proszę go, żeby nie pierdolił głupot). Kończymy drinka, palimy
papierosa, a potem on pyta co chce robić przez moje ostatnie dwadzieścia cztery
godziny życia.
Wiem, że totalnie bez sensu, ale cały dzień zastanawiałam
się co chciałabym zrobić, wiedząc, że mam tak mało czasu. I wiecie co? Nadal
nie wiem.
Pewnie powinnam zrobić te porządne rzeczy – wziąć dużo
kredytów i przeznaczyć je na cele dobroczynne, jak Robin Hood zabrać bogatym i
oddać biednym, posprzątać swój pokój i łazienkę na błysk – żeby mama była
w końcu zadowolona, pójść na jakiejś zajęcia sportowe dla taty, żebym w końcu mogła się
schylić i dosięgnąć dłońmi podłogi (karakan, wiem), albo zrobić babci
ekstra obiad i skłamać, że znalazłam sobie chłopaka. Poza tym spotkać się z przyjaciółmi,
powiedzieć, jak bardzo ich kocham i oddać im wszystkie zajebiste rzeczy, jakie
posiadam, a dziewczynom, których nigdy nie lubiłam powiedzieć cześć i uśmiechnąć się przepraszająco.
Do tego spowiedź, kościół, komunia święta. Nie wiem czy coś więcej dałoby się
załatwić w jeden dzień.
Wersje szatańską perfidnie podebrałam – kopiuj, wklej – z Gdyby miało nie być jutra - praw autorskich nie mam, ale tak mniej więcej ten dzień zerowy by wyglądał.
(…)zajebał komuś portfel, zgarnął cały hajs jaki miał na koncie i wyjechał nową Carrerą z salonu Porsche. Kupił dwa bilety na Majorkę, albo do Meksyku (…) i walnąłbym kilka Danielsów z lodem; chuj z prawem jazdy i chuj z tym samochodem. Śmignąłbym dwie paki po jakiejś wiejskiej drodze, zapalił jointa, później utopił wóz w jeziorze. Może zadzwoniłbym do ciebie z budki, mówiąc, że zależy mi na tobie i jestem smutny i mam w bagażniku kierowcę taksówki, którą porwałem razem z nim i stoję na dole z flaszką wódki. Wziąłbym łyka i o nic nie pytał; pocałowałbym cię w usta, by poczuć smak życia. Odwrócił się, przyłożył sobie lufę do skroni (…) I jeszcze wcześniej pobrałbym kredyt z banku, i przegrał na wyścigach konnych resztę hajsu, i do jutra byłbym martwy.
A jak byłoby tak naprawdę? Nie potrafię ułożyć sobie planu takiego dnia. Na pewno dużo miłości dla wszystkich, nawet takiej udawanej. Pewnie też bez skrępowania udostępniłabym wszystkie moje literackie twory, poprosiłabym rodziców, aby chociaż pośmiertnie spróbowali się dowiedzieć od zawodowców, czy tworzyłam dobre gówno, czy tylko gówno. Chyba też jestem na tyle słabą osobą, że upiłabym się ze strachu. I w sumie dla zabawy też, nie oszukuje się. Głównie jednak po to, aby przespać moment znikania, albo być tak zamroczoną, że go nie odczuję.
Nie chodzi tutaj o te internetowe listy rzeczy, które chce się zrobić przed śmiercią. To są plany, które można modyfikować, można dążyć do ich spełnienia, można czekać. A w jeden dzień? W jeden dzień można jedynie zdefiniować swoje życie i zostawić prawdziwy obraz tego jak było naprawdę.
Zastanawialiście się kiedyś nad swoim ostatnim dniem?
Ps. Polecam cały ten kawałeczek, a refren dla ludzi gryzących się z rapem, serio. U mnie już trzecia doba na głośnikach, non stop.
Żyję tak, jakby każdy dzień, miał być moim ostatnim.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że też zastanawiałam się niedawno na taką opcją? Też nie wiem, jak bym wykorzystała ten czas. Nie wiem nawet, czy byłby sen się nad tym zastanawiać, bo skoro i tak nie przyniesie to żadnych korzyści w przyszłości? Pewnie po prostu poszłabym spać.
OdpowiedzUsuńA Twój sen (jeśli mowa o motywie siedzenia gdzies w samochodzie w odludnym miejscu) przypomina mi moment z mojego życia. Pamiętam, że przesiedzieliśmy dosłownie calutką noc w samochodzie. Dobre czasy :)
Może i czuć patos, jednak wewnętrznie nie pobolewa już nic :) Z początku to była jakaś masakra, tylko dzięki niektórym osobom udało mi się w końcu pozbierać, ale teraz wspominam wszystko dobrze. Ciesze sie, że miałam okazję przeżyc dobre chwile z nim i niech tak pozostanie.
Kurwa - że tak brzydko zacznę - przeczytałem to co napisałaś i złapała mnie głęboka rozkmina ... zwłaszcza, że ten kawałek idealnie pasuje do tego typu zagadek - od premiery teledysku nie mogę przestać słuchać! Refren mistrz.
OdpowiedzUsuńWiesz, chyba zainspirowało mnie to na tyle że napiszę o tym w najbliższym czasie. Szczerze mówiąc ja dokładnie i konkretnie wiem co bym zrobił takiego dnia.
Jej, ta piosenka mnie rozpierdala.
PS.
Wiadomo, na osiedlu czy boisku toczy się życie - więc jest ciekawsze niż zabytki :) Ale uważam, że warto zobaczyć i to i to żeby poznać całość ... a ja tak po prostu widzę swoje miasto jak przedstawiłem to w poście.
Pozdro!
Czy ja wiem, czy "typowa baba" ma tutaj znaczenie (?) Każdy kto ma jakąś wrażliwość muzyczną bądź taką zwykłą ludzką doceni te emocje ... i nawet jeśli jest nieczysto, to ta nieczystość mi się okropnie podoba. Nie zostawiam śladów hamowania na asfalcie ...
UsuńPostaram się napisać ... ale ostatnio mam brak czasu i weny.
Zgadzam się z tym, że dzięki towarzyszącym ludziom miejsca mogą stać się czymś więcej niż samymi miejscami - tak też jest na przykład z muzyką. Ile każdy z nas ma piosenek, które kojarzą się z konkretną osobą kiedy słuchaliśmy ich razem ...
Ale powiem Ci, że ja ostatnio mocno zacząłem się jarać historią - szczególnie tą moją regionalną :)
A "Twój" park był na prawdę świetny - szkoda tylko, że było tak dużo ludzi.
Przyjeżdżaj - zapraszam. To co przedstawiłem to tylko mały procencik ciekawych miejsc, ale wszystkich nie mogłem pokazać.
Ogólny przekaz kawałka? Ja tam mam swoją interpretację :)
UsuńChodzi mu CHYBA o to, że prowadzi swoje życie na granicy ... jedzie po bandzie - stąd porównanie do samochodu i kaskadera. Że kręci go życie niebezpieczne i lubi ryzykować po to by móc się nim cieszyć. Zależy mu na adrenalinie tak bardzo że nawet nie próbuje hamować.
Ot taka analiza na szybko.
Nie wszyscy się przyznają do swoich melancholijnych ciągotek.
No wiesz, każde miejsce ma jakieś swoje tajemnice ... zależy z jakiej kategorii chciałabyś poznać takie "legendy". Ostatnio natworzyło się sporo legend kryminalnych w okolicy hehe.
Często o tym myślę. Często zastanawiam się, co bym zrobiła w ostatni dzień swojego życia. Jeszcze kilka miesięcy temu wiedziałam to doskonale. Dokładnie widziałam ten dzień. Czasem nawet żałowałam, że nie mam w sobie tyle odwagi, żeby zrobić to teraz, tak po prostu... Jednak jak myślę o tym teraz, to pewnie wyglądałoby to mniej więcej tak: alkohol, blanty i dobry seks.
OdpowiedzUsuńJa z kolei mam ostatnio sny o końcu świata XD
OdpowiedzUsuńMoje sny ogólnie są z dupy wzięte, także nigdy nie wiem czy mam się z nich śmiać czy płakać. W każdym razie kiedyś mnie ktoś pytał co bym zrobiła w ostatnim dniu swojego życia, ale nigdy nie umiałam odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńW takim razie wyszło na to, że jestem egoistką. Eh :D Spoko, nie tylko Ciebie. Myślenie pochłania mnie w całości. Myślałam (!!!), że jak zacznę szkołę, to skupię się na nauce, a tu wyszło jak zwykle.
OdpowiedzUsuńW lecie na szczęście, a i tak było zimno :D
Czy nie odwracalna to nie wiem. Jak serwis trochę ożyje, to może tam wrócę :)
sny dają nam wiele do myślenia. często nie zdajemy sobie sprawy, że mimo iż one są naszą podświadomością to mają wielki wpływ na nas, na naszą osobowość, czy tok myślenia. też tak miałam... heh...
OdpowiedzUsuńOstatni dzień w moim życiu? Chyba zrobiłabym kolację jak w Uczcie Babette, gotowałabym, jadła i cieszyła,że są ze mną inni.....
OdpowiedzUsuńpolecam zasadę dobrze znaną pt. 'carpe diem' ;) czasem trudno mieć taka postawę, bo ma ona i swoje wady ;) zapraszam do sb ;)
OdpowiedzUsuńTo ciekawe - dostać się w dobę do Meksyku i przez to stracić kilka godzin? Nie! :)
OdpowiedzUsuńNie polecam brania kredytów, jeśli rodzina jest ważna. Przecież to na nią przejdą płatności. :) Nie chciałabym bliskich prześladować zza grobu. :D Ja bym pewnie chciała spotkać się ze wszystkimi bliskimi, napisałabym do nich listy, które kazałabym im otworzyć dopiero np. za dwa dni. W ten sposób zostawiłabym im dobre wspomnienie o sobie i podziękowałabym im za to, że BYLI.
____________
Dla mnie podstawą są bardzo ciepłe buty, rękawiczki - bez tego bardzo marznę z powodu niskiego ciśnienia i - to jest najważniejsze - gruby szalik, bo kiedy wieje mi gdzieś w szyję za kurtkę, to nie jestem w stanie funkcjonować. Nogi chyba zahartowałam. ;)
Niby tak, choć czasem jak człowiek wejdzie na niektóre "szafiarskie" blogi to się tylko za głowe łapie. ;)
Fajnie to napisałaś :DD
OdpowiedzUsuńja uważam, że nie ma sensu o tym myśleć. na całe szczęście nie wiadomo kiedy i jak to nastąpi, więc po co się zadręczać? trzeba żyć! brać garściami!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Tak, w tym roku :) Miałam to już mieć za sobą, jednak niestety powtarzam klasę.
OdpowiedzUsuńNie właśnie. Była to letnia noc w pięknym miejscu widokowym. Zbierało się na burzę. Z każdej strony waliło błyskawicami. Było cudownie. Było.
Tak? A mi się zaczynało tam trochę nudzić...
Co za sen, może naprawdę dać do myślenia. Ja w sumie nie wiem co bym zrobiła w 24 godziny. Chyba poszłabym spać ;D A tak szczerze to chyba zbyt trudne tak określić.
OdpowiedzUsuńCzasem się nad tym zastanawiałam i szczerze powiedziawszy nie wiem, co bym zrobiła. Wg mnie doba to za mało na cokolwiek 'wielkiego'. Poza tym nie lubię żyć w przekonaniu, że coś za jakiś czas ma się wydarzyć i skupiać się tylko na tym, także prawdopodobnie chciałabym, aby ten dzień dobiegł końca.
OdpowiedzUsuńA wybrałam Finanse i rachunkowość. A Ty jaki? ;)
bardzo często mam dużo bezsensowych snów :)
OdpowiedzUsuńNiby taaa, ale wiesz, co za dużo, to niezdrowo. :D
OdpowiedzUsuńPrzerażają, ale czemu? Suodziak z niego :D
OdpowiedzUsuńTak, wykminiłam. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Uznałam, że idę na kochany UŚ do Cieszyna, na wydział artystyczny. Muszę zrobić 20 prac do teczki, umieć o nich opowiadać i orientować się w świecie kultury/sztuki (w sensie gdzie, jaka wystawa, a jeśli na jakąś idę, to dlaczego i co mnie inspiruje do tworzenia). Matura wystarczy mi podstawowa, ale jeśli przejde przez 1 etap kwalifikacji, mam jeszcze egzaminy wstępne z rysunku i malarstwa, także mam pełne ręce roboty + matura.
W sumie coś w tym jest, aczkolwiek mi to aż tak bardzo nie przeszkadza. Na tego bloga, w porównaniu z poprzednim ma wstęp więcej osób, bo prawie wszyscy moi znajomi i tak dalej.
Nie chcę nawet myśleć co bym zrobiła w ostatni dzień. Na pewno chciałabym spełnić swoje marzenia. A na pewno spędzić tą dobą z osobami, których kocham :) I liczyłabym na cud, że to nie jest jednak mój ostatni dzień ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, gdybać - zawsze. :)
OdpowiedzUsuńA mnie to zupełnie nie przeszkadza. Zreszta jakbym nie miała rękawiczek to bym i tak tego wszystkiego robić nie mogła, bo z zimna nie mogę nimi ruszyć. Radzę sobie za to w rękawiczkach dobrze z tym wszystkim o czym napisałaś.
Ja też lubię czasem wejść i popatrzeć, bo czasem to bardzo fajna inspiracja. Ale zdarzają sie niezłe kwiatki. :)
Właśnie ten utwór najbardziej mi utkwił w głowie podczas sobotniego koncertu...
OdpowiedzUsuńco bym zrobiła w ostatnie 24h?
OdpowiedzUsuńzadzwoniłabym do Niego i poprosiła by spędził ze mną te ostatnie moje chwile. obojętnie jak. żebym jeszcze raz, ostatni raz, poczuła się tak szczęśliwa jak wtedy. nic poza tym.
Ja zawsze sobie sprawdzam znaczenie snu
OdpowiedzUsuńkurka, carpe diem!!!
OdpowiedzUsuńTrack Pezeta pasuje tutaj idealnie, gdy już zrozumiałam o co chodzi od razu o nim pomyślałam. I mam teraz rozkminę, co bym zrobiła, gdybym miała jeden dzień? Nosz kurde, nie wiem..
OdpowiedzUsuńE tam matma... mnie jest przykro, że już niedługo się skończy (mimo wszystko) :)
OdpowiedzUsuńPsychologia - o fajnie, fajnie, zapowiada się bardzo ciekawie, mnie zawsze jakoś interesowała ;)
Też bym nie wiedziała co wtedy zrobić, dlatego cieszę się że nie znamy momentu naszego odejścia, dzięki temu możemy z każdego dnia wyciskać co się da i nie martwić się, bo jeśli nadejdzie jutro i nas nie będzie to nie będziemy tego rozpamiętywać - to po prostu się stanie.
OdpowiedzUsuńJa to zawsze też mam beznadziejne sny zawsze. I nigdy nie wiem, co one znaczą i czasem w ogóle właśnie nie chciałabym się dowiedzieć :) A co bym zrobiła, wiedząc, że została mi tylko doba? Pewnie nic :D
OdpowiedzUsuńSnami nie powinno nie raczej sugerować. Są to często obrazy myśli, ludzi, sytuacji które mamy w głowie zanim przenikniemy krainą snów;) Jednakże dają one nam zawsze tak dużo do myślenia, że nie da się o tym zapomnieć
OdpowiedzUsuńZmusiłas mnie do refleksji, do której nigdy nie chciałam dojść.
OdpowiedzUsuńSny to coś wspaniałego, ale ja traktuję je raczej luźno, jako urozmaicenie codzienności.. Gdybym próbowała je interpretować i się nimi sugerować, pewnie już dawno wylądowałam bym w psychiatryku.
OdpowiedzUsuń